Wszedłem do pokoju i położyłem się na
łóżku. Po jakimś czasie wszedł piasek. W swojej chmurze pokazał, że minęło już 50 min i mam się
pakować (czy coś takiego. Przecież nie przyznam się, że nie za bardzo rozumiem jego mowę). Znikł za ścianą i poszedł. Kątem oka zauważyłem uśmiechniętą buzię w
jego chmurze. Nie wiem z czego się cieszył. Może miał mnie dość? Niechętnie wyjąłem walizkę i zacząłem się pakować. W moich starych rzeczach znalazłem zdjęcie.
Jedno z moich najśmieszniejszych wspomnień. Zresztą... nie tylko moich. Na nim
byłem ja ze wszystkimi strażnikami.
Patrzyłem na wszystkich po kolei. Piasek, North, Ząbek, ja...
No właśnie. Wyglądałem jak...
bałwan. I to dosłownie. Uśmiechnąłem
się. Zdjęcie włożyłem do walizki. Tak na wszelki wypadek, jakbym potrzebował
pocieszenia. Spakowałem niewiele. Tylko laskę (w sensie, że ten ponad dwumetrowy kijek),
drugą bluzę, inne spodnie i buty. Miałem ochotę je wyrzucić. Nienawidzę butów!
Ale muszę... Jaki normalny człowiek
chodzi do szkoły bez butów? Przecież nie mogę zwracać na siebie uwagi. No
właśnie! Olśniło mnie! Moje włosy! Szybko pobiegłem do Northa.
- North! Przykro mi, ale nie mogę
jechać - powiedziałem to z ironicznym uśmieszkiem na twarzy
- Tak? - zdziwił się - A to niby
dlaczego?
- Bo nie mogę się wyróżniać.
- Co masz na myśli?
- Jestem za bardzo...
- No jaki?
- Inny.
- Ach tak?- chwila ciszy- A to niby dlaczego?
- Mam białe włosy. Czy to normalne?
- Teoretycznie nie.
- No właśnie!
- Ale...- usłyszałem głośny i donośny ton jego głosu
- Ale co?
- Ale powiesz, że się przefarbowałeś.
-
Że się przefermentowałem? Nie dzięki.
- Przefarbowałeś!- widać było, że się zdenerwował- Podobno teraz to
modne.
-
No dobra. - posmutniałem
-
Jack?
- Co?
- Nie smuć się. Jeszcze nie będziesz
chciał wracać.
- Ta jasne.
- Łap! - krzyknął stary, wytatuowany starzec, którego w tym momencie miałem ochotę uderzyć. Sam nie wiem czemu. Rzucił mi jakąś butelkę, na której był napis "Coca-Cola"
Odszedłem.
Pokój wydawał mi się miejscem idealnym do przesiedzenia tam kilku chwil
w ciszy. Przecież mogłem wrócić dopiero za kilka lat. W najlepszym wypadku za
10 miesięcy, a w najgorszym? Nie miałem siły już o tym myśleć. Usnąłem.
Rano Ząbek pokazała mi nowy dom. To
był ostatni dzień wakacji. Ten jeden dzień na rozpakowanie się. Na zakup
książek i zeszytów, a przede wszystkim na zaprzyjaźnienie się z domownikami.
Dała mi 300 zł jakbym na coś potrzebował.
Chciałem zapytać czy da mi telefon, czy coś w tym stylu, ale już
zniknęła. Podszedłem do drzwi. Chwilę się wahałem. Czyżby wielki Jack Frost, który pokonał Pana Koszmarów bał się zapukać do drzwi? Zobaczyłem, czy nikogo nie ma i wypiłem zawartość butelki (tej z napisem "Coca-Cola). Oczywiście był to ciemny napój (ale nie cola), który powoduje, że jestem widzialny. W końcu (jeżeli można tak nazwać 10 min stania jak głupi) zapukałem.
- Dzień dobry. Ty pewnie jesteś Jack.
Wchodź, rozgość się. Jak podróż?- zapytała nowa "mama"
- Dzień dobry. Podróż minęła mi
dobrze. - odpowiedziałem niepewnie- Gdzie mogę się rozpakować?- zapytałem zawstydzony
- Och... No tak! Zupełnie zapomniałam.
Jesteś pewnie zmęczony.
- Trochę. - sam zdziwiłem się moją odpowiedzią. Potrzebowałem spokoju.
-
Chodź zaprowadzę cię do twojego, nowego pokoju!
Trafiliśmy do pokoju. Do pokoju...
DZIEWCZYNY?!?! Wszystkie meble były w bardziej chłopięcym stylu, ale na kanapie
siedziała dziewczyna. Zastanawiałem się
po co jej ta czarna czapka. z literką C po lewej stronie.[chodzi o Crop'a czy jak to się pisze dop. aut.] Przecież jest lato.
- Proszę tu będzie twój pokój. -
powiedziała pani Gosia
-
Dziękuję.- odrzekłem
Dopiero teraz dziewczyna podniosła
wzrok ze zdziwioną miną.
- Mamo?! - powiedziała, a raczej
krzyknęła - Kto to jest?
- To jest Jack. Poznajcie się.
- Co?!??! I to jest ten tajemniczy
gość, który będzie z nami mieszkał? Zobacz jak on wygląda! Przecież on nie ma
butów! Ty wiesz kogo przyjmujesz do domu?! Jakiegoś włóczęgę przyprowadziłaś!- ostatnie słowa skierowała bardziej do siebie.
- Przestań! Powiedziałaś o jedno słowo
za dużo! Idź do swojego pokoju!
- Z wielką chęcią! - powiedziała przez
zaciśnięte zęby
- Przepraszam cię za nią. - tym razem
zwróciła się do mnie
- Nic się nie stało. - skłamałem
zrobiło mi się przykro gdy ta dziewczyna mnie wyśmiewała
- No dobrze tu będziesz spał. Nie
martw się, to nie jest jej pokój. Kiedyś tu mieszkał Kristoff. Był adoptowany.
I wyjechał z moją drugą córką na wieś. Oh! Taka słodka z nich parka.- rozmarzyła się
- Jak nazywają się pani córki? -
zapytałem zaciekawiony
- Ta co przed chwilą tu siedziała to
Elsa, a Annę poznasz później, jak wróci. A! No właśnie. Jak się rozpakujesz, to
podpiszesz książki i zeszyty. Dobrze?
- Dobrze. Dziękuję pani.
- Nie ma za co dziękować.- odpowiedziała i wyszła
Zastanawiałem się czy
naprawdę wyglądam tak dziwacznie. Jeszcze te włosy. Dlaczego Elsa mnie tak nie
lubi? Od tego myślenia rozbolała mnie głowa. Rozpakowałem ubrania i już
wychodziłem z pokoju. Znów ją zobaczyłem. Tylko na chwilę, bo znikła za białymi
drzwiami. Miała piękne, duże oczy, usta podkreślone czerwoną szminką, delikatny makijaż, jasna cera i jeszcze te
włosy. Splecione były w długi warkocz. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się
pod tymi drzwiami. Zza drzwi słychać było jej cudny śpiew. Śpiewała znaną mi piosenkę, ale nie mogłem przypomnieć sobie skąd ją znam (oczywiście piosenkę).Wyszła dalej
podśpiewując.
----------------------------
Cześć! Niedługo powinien pojawić się drugi rozdział. Mam nadzieję, że się podobało. Proszę o komy. Później postaram się o jakieś śmieszne myśli Jacka. Ale na razie to początek, więc niema co się dziwić. Do kolejnego rozdziału!
~Snowmoon
Fajne. Elsa przedstawiona jako ta zła :)
OdpowiedzUsuńTak wyszło :)
Usuń