środa, 18 listopada 2015

Rozdział 7 To była nie tylko Emm?! + 1 cz. wykonanie kary +małe LA! + 'krótka' Historyja o Holly

Wszedłem przez okno do domu. Rozejrzałem się po pokoju, ale nic nie mogłem znaleźć, bo wszystko było w lodzie. Powoli rozumiem co się tu dzieje. Elsa TEŻ ma moc lodu.
W pokoju jej nie było, ale pewnie wyszła. To raczej pewne, bo jej nie ma. Czasami mam ochotę strzelić takiego facepalm'a, że mi ręka przejdzie na wylot.  



Czasami zadziwiam głupotą samego siebie. Taaa.... Nieważne.
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się za lodem, który ciągnął się po korytarzu w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłem je i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu El siedziała na schodach przed domem i płakała. Podszedłem do niej powoli i przysiadłem na schodku.
-Yyyy.... Nie boli cię głowa? - po wypowiedzeniu moich słów spojrzała na mnie wzrokiem, jakbym co najmniej zabił jej matkę i zgwałcił ojca. [Czy tylko mnie to tak bawi? XD -dop.aut] Dobra nieważne... - No wiesz .. miałaś tam szkło i... -zacząłem się tłumaczyć, ale ona mi przerwała
-Spokojnie. Do jutra się zagoi. - uśmiechnęła się i poszła z powrotem do domu.
Poszedłem za nią. Zdążyłem zauważyć jak cały śnieg i lód znikają z domu i wylatują przez okno. Wszedłem do pokoju i znowu poszedłem spać.
Kiedy obudziłem się rano (około godziny 7:00) wyciągnąłem z walizki białą koszulę z wygiętymi rękawami, jakieś ciemne spodnie, zapinaną, siwą bluzę z kapturem i bieliznę. Poszedłem do łazienki się ogarnąć. Po szybkim prysznicu znowu udałem się do swojego pokoju. Po przekroczeniu progu, przy budziku zobaczyłem małe, złote pudełeczko ozdobione czerwoną kokardką. Otworzyłem je. Zobaczyłem w nim iPhona, słuchawki i ładowarkę. Pod telefonem była mała karteczka: "Mam nadzieję, że ci się przyda". Zdziwiło mnie to trochę,  no bo nie wiedziałem kto mi to dał. Ale wracając do mojego jakże cudownego dnia... Włączyłem czarne cudeńko i schowałem do kieszeni jeansów. Tak miałem rurki, ale nie takie ścisłe (?), tylko takie.... w sam raz. Umyłem zęby i spojrzałem na zegarek. Była 7:43. Chyba za długo bawiłem się telefonem...
Postanowiłem pójść do sklepu po coś do jedzenia. Znalazłem jakiś sklep na rogu ulicy. Wszedłem do niego i zacząłem przemierzać między półkami w poszukiwaniu czegoś, czego nie da się zepsuć. Chwyciłem płatki i mleko, po czym udałem się do kasy. Wyciągnąłem z kieszeni wcześniej włożone pieniądze i czekałem na resztę. Przez ten czas przypatrywałem się dziewczynie, która mnie obsługiwała. Miała dość długie blond włosy, które zakończone były niebieskim kolorem na wysokości pasa. Ubrana była w błękitną bluzę bez kaptura z białym napisem "KEEP CALM & love Jelsa". Nie wiem co to znaczy. Nie pytajcie. Miała też na sobie granatowe dresy na jej nogach zwężane przy kostkach, a z kieszeni wystawał jej biały smartfon. Na jej twarzy nie zauważyłem makijażu, którego zapewne nie miała. Spojrzałem na plakietkę przyczepioną do jej bluzy, na której pisało "Ola". Kiedy podniosła głowę zauważyłem jej niebieskie oczy.
-Jesteś tu nowy, prawda? - zapytała
- Taaa...
-Jak się nazywasz?
-Jack. - odpowiedziałem. Chciałem o coś zapytać, ale wszystko wydało mi się nieodpowiednie, bo wiedziałem jak się nazywa, że lubi niebieski, a żeby pytać o inne rzeczy, to chyba jest za wcześnie... chyba
-Cztery złote, czterdzieści osiem groszy reszty. Zapakować?
-Nie, dziękuję - uśmiechnąłem się
-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
-Na pewno.- po tych słowach wyszedłem ze sklepu.
Skierowałem się z powrotem do domu. Po trzech minutach wędrówki doszedłem do wyznaczonego celu. Nacisnąłem na klamkę i po cichu poszedłem do pokoju. Odłożyłem rzeczy na biurko i poszedłem do kuchni po miskę. Po znalezieniu niebieskiego przedmiotu i łyżki, którą mógłbym spożywać posiłek, znowu poszedłem do pokoju. Otworzyłem opakowanie po płatkach i wsypałem część do talerza. Chciałem już wlać mleko, ale powstrzymałem się w ostatnim momencie. Pomiędzy płatkami zauważyłem małą karteczkę. Wyciągnąłem ją z pomiędzy kuleczek. Spojrzałem na nią. Było tam napisane "746-755-864 Zadzwonisz?"* Zdziwiłem się, no bo przecież... to dziwne. Nikt mnie nigdy nie lubił. Tak. Nawet Mikołaj. On tylko udaje. Jestem mu potrzebny, bo wie że muszę pokonać Mroka. Ząbek tylko interesuje się moimi zębami. Zając... .wiadomo. Nienawidzi mnie. A Piasek? Piasek też udaje.... Przecież cieszył się, że wyjeżdżam. Elsa pewnie miała "pogawędkę" z matką, która powiedziała, że albo będzie grzeczna, albo zabroni jej jakiejś tam rzeczy, którą lubi. Taaa... To ma sens. Zapisałem sobie ten numer w telefonie. Nalałem mleka do miski i po chwili pałaszowałem moje śniadanie. Spojrzałem na zegarek. Była 8:35. Zaniosłem naczynie i łyżkę do zlewu. Schowałem mleko do lodówki, a płatki do szafki. Założyłem czarne trampki z białą gumą [nie umiem tego inaczej nazwać -dop. aut.], podeszwą i białymi sznurówkami. Chwyciłem zwykły plecak w granatowym kolorze i wyszedłem z domu. Poszedłem w kierunku szkoły, według wskazówek Elsy. Na miejscu znalazłem się 10 minut później. Wszedłem na posesję szkoły i skierowałem się do wejścia budynku. [Proszę sobie wyobrazić serialową szkołę XD -dop.aut.] Po lewej stronie było boisko, na którym grało kilka osób. W oczy rzucił mi się wysoki blondyn z grzywką postawioną do góry i miał niebieskie oczy. Miał czarny kolczyk w wardze i był bardzo wysoki. Kogoś mi przypominał. Taa... ale za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć kogo. Grał z trzema innymi kolegami w koszykówkę. Jeden z nich miał piwne lub brązowe oczy i falowane włosy w kolorze ciemnego blondu. Na głowie miał czarną bandanę, która trochę trzymała jego loczki. Ubrany był w czarną, prostą koszulkę i ciemne spodnie podobne do moich. Drugi chłopak przypominał Azjatę. Miał czekoladowe oczy i ciemnobrązowe włosy. Ostatnim znajomym blondyna, był drugi blondyn. Nie widziałem jego oczu i twarzy, bo siedział na ławce tyłem do mnie, a przodem do boiska. Każdy z nich ubrał się w niemal identyczne ciuchy, z tą różnicą, że tylko jeden miał bandanę na czole. Nie ma co się oszukiwać wszyscy wyglądali prawie tak samo. Patrząc na ubrania. Zdziwiłem się, no bo przecież trzeba było być na galowo. Rozejrzałem się po okolicy i oprócz nich nikogo nie zobaczyłem. Obróciłem się z powrotem w ich stronę, a TRÓJKA patrzyła na mnie uśmiechnięta. Czwartego gdzie wcięło? Machali mi żebym do nich przyszedł. Kiedy podszedłem w ich stronę zielonooki (ten blondyn, co siedział na ławce) poklepał miejsce obok siebie, więc usiadłem.
-Cześć. - powiedział ten blondyn - Wiesz gdzie jest sekretariat?
-Ta. Wiem mniej, więcej gdzie jest sekretariat. Też nowi? -spytałem
-Tak się składa, że tak. - odpowiedział - Fajny kolor. Jaki miałeś zanim się przefarbowałeś?
-Eeee... yyy... Brązowy? - powiedziałem. Chyba chodziło mu o włosy, prawda?
-Dobry wybór. Ktoś ci pomagał?? - dopytywał
-JACK?!?! -ciemnowłosy (ten, którego brakowało) przyszedł do nas dopiero teraz
-Skąd znasz moje imię? -zdziwiłem się
-Zrób ze mną zdjęcie! Proszę! -To był rozkaz, czy prośba? Dobra... Eh... Poświęcę się i nie trzepnę mu śnieżką.
-Calum!!! [czyt. Kalum] (jak coś xd-dop. aut.) To przecież inni chcą z nami zdjęcie! Uspokój się! - wykrzyczał ... eeee... ten z bandaną
-Zamknijcie się obaj! - tym razem odezwał się blond włosy, który siedział na ławce. Dopiero teraz zauważyłem u niego w brwi kolczyk.
-Zacznijcie od początku. - tym razem odezwał się "moje-włosy-nie-znają-czegoś-takiego-jak-grawitacja" - Albo nie. Ja zacznę za was wszystkich.
-Ale... - odezwał się chyba... Calum
-Cal! -zdenerwował się, gdy usłyszał szmery i głos Azjaty.
-Who am I? Who am I? - doszły do naszych uszu słowa piosenki zmieszane z głosem dwóch dziewczyn
-Jack, prawda? Nieważne. Posłuchaj. Teraz musimy być cicho i jak będziesz chciał z nami iść, to pójdziemy za szkołę, dobrze? - szepnął blondyn z roztrzepanymi włosami
-Dobrze. -też ściszyłem głos
-Okey chłopaki. Za mną. -dopowiedział Loczek
Biegliśmy dość szybko uważając, żeby te dziewczyny nas nie zobaczyły. Nie wiedziałem czemu tak zareagowali, dlatego chciałem się dowiedzieć. Bo z natury jestem bardzo ciekawską istotą, której tym razem też nie opuszcza jej natura. Czyli po ludzku- jestem ciekawy, czemu się ukrywają. Zatrzymaliśmy się za budynkiem, gdzie nie było nic prócz trawy i ogrodzenia. Chłopaki kazali schować pana mam-grzywkę-w-górze w małym zagłębieniu, w którym zmieściłby się tylko jeden człowiek. My ustaliśmy w pół-kółku [wiem tak się chyba nie mówi, ale to Jack dop. aut.] odwróceni w stronę środka(?).
-Chłopaki trzeba mu wyjaśnić, bo chyba nas nie kojarzy. Kto zaczyna?- odezwał się pan wysoka grzywka. Prawda, że wymyślam zawaliste ksywki?
-Akurat ciebie kojarzę, tylko nie wiem skąd, ale twoje oczy skądś znam. -
-Dużo osób ma  takie oczy jak ja. Nieważne. Ja mu powiem, może być?
-Jasne. -odpowiedział czekotubka (czekoladowooki)
-A więc tak. Jak będziesz miał jakieś pytania, to mi nie przerywaj. Jestem Luke [czytaj: Luk]. To Mike [czytaj: Majk] - wskazał na zielonookiego - Ten Azjata, to Cal, ale się pewnie domyśliłeś. I nie można tak do niego mówić, bo będzie bardzo zdenerwowanym Calum'em. -spojrzał wyzywająco na niego, a ten chciał coś powiedzieć, ale ograniczył się do zabicia go wzrokiem [nie on tylko go zabił XD -dop.aut.]- Nie lubi tego, bo nie jest Azjatą. Loczek to Ash. Jest najstarszy.
-A ty najmłodszy - wtrącił Calum, któremu bardzo spodobały się jego paznokcie, ale po chwili uśmiechnął się zwycięsko do (jak to się okazało) Luke'a
-Tak. Jestem najmłodszy. -spojrzałem na czekotubkę, która była zdziwiona jego zachowaniem. - Pewnie się zastanawiasz, czemu uciekliśmy. A więc mamy zespół. Jesteśmy sławni i w ogóle.  A te dziewczyny na pewno były fankami. Skąd wiem? -zapytał widząc moje spojrzenie - Słuchały naszej piosenki. Teraz jakieś pytania?
-Czemu akurat ty się schowałeś do tej dziury?
-Mnie najłatwiej rozpoznać. Jakbym nie wpadł na cudowny pomysł, żeby Mike zafarbował swoje czerwone włosy, to pewnie już słyszelibyśmy piski fanek, albo on by tu był.
-Michael miał czerwone włosy?
-Tak. Kocha je farbować, dlatego jak zobaczył twój kolor uznał, że będziesz fajnym kolegą i muszę dodać, że się nie pomylił. -uśmiechnąłem się lekko na ostatnie słowa
-On nie jest farbowany! -krzyknął szeptem wkurzony Calum
-Skąd wiesz? -znowu się zdziwiłem, że tyle o mnie wie
-To prawda? To czemu masz białe włosy? -westchnąłem na to pytanie
-Nie chcę o ty...
-Bo on nie jest do końca człowiekiem. Znaczy jest człowiekiem, ale.... oh. Sorka. Mogłem się domyślić, że nie chcesz o tym rozmawiać. - zdziwiłem się słowami Cal'a
-Skąd wiesz? - znowu spytałem. Ej no weźcie ten człowiek wie o mnie tyle rzeczy!
-Pewnie tylko ja wiem o tobie cokolwiek, bo oczywiście reszta matołów nie... -chciał coś powiedzieć, ale na jego twarzy mogłem dostrzec tylko tajemniczy uśmiech - A z resztą. Nie martw się. Nikt już nie wie. Chyba....Gdzie masz laskę?
-Chłopie on tu jest dopiero pierwszy dzień. To chyba jasne, że dopiero poznał nas, co nie? - Cal na wypowiedź Ash'a zaczął się śmiać.
-Cicho bądź! -uderzył go lekko Mike
-Mam pytanie. Czemu nie jesteście ubrani, jak ja? To znaczy na galowo?
-Zorganizowaliśmy taką akcję. Wybieramy kilka szkół z tego kraju i chodzimy do niej tydzień. Dyrek o wszystkim wie, dlatego nam nie kazał być na galowo, ale założymy białe koszule zamiast bluzek, żeby nie wyróżniać się z tłumu. -wyjaśnił Ashton
-Dlaczego akurat z tego?
-Nikt o tym nie wie, ale tu się wychowaliśmy. Przynajmniej do ósmego, w moim przypadku, roku życia. Byliśmy kumplami, więc wybraliśmy się do Sydney i tam mieszkamy, ale postanowiliśmy zobaczyć jak to jest być znowu w Polsce. Wszyscy myślą, że jesteśmy właśnie z Sydney, a nas nawet nie spytali, więc uznaliśmy, że będzie bez sensu mówić prawdę, bo jakby fanki z Polski się dowiedziały, to pisałyby do nas po Polsku, a nam wygodnie było  i jest porozumiewać się po angielsku, więc tak zostało. A poza tym nie każda Polka zna angielski. -wyjaśnił Luke
Po jego słowach usłyszeliśmy dzwonek na przerwę. Czyli musieliśmy pójść do szkoły, żeby zdążyć zanim drugi raz zadzwoni dzwonek. Pewnie chłopaki modlą się, żeby nikt ich nie znał, ale pewnie to niemożliwe. Przynajmniej te dwie dziewczyny ich znały. Jak już weszliśmy do budynku, w głównym korytarzu zobaczyliśmy masę uczniów. Niestety jedna z nastolatek podbiegła do nas i rzuciła... UWAGA! Rzuciła MI się na szyję.
-Och Jack. Przykro mi. Widać nie tylko ja oglądam bajki. - zaśmiał się cicho Cal, a ona spojrzała na niego i otworzyła szeroko oczy
-O Boże! O Boże! Nie wierzę! To jest sen. Zrobicie ze mną wszyscy zdjęcie? Proszę!
-Jasne. -odpowiedział jej Michael, który wydawał się być szczęśliwy. Dobrze udaje, tylko nie wiem przed kim.
Wszyscy zrobiliśmy sobie selfie.
-Dziękuję! A tak w ogóle jestem Clarie. Nadal nie mogę uwierzyć, że was widzę!
-Nas chyba znasz. -powiedział Mike
Przyglądałem się tej dziewczynie. Miała ciemne, blond włosy związane w dwa kucyki. Przednie kosmyki [dobra, wszyscy wiedzą o co chodzi - dop.aut.] opadające po obu stronach tworzyły fajną fryzurę [taka fryzura trochę podobna do Arii. Sory Zofij dziś nie jest normalny dzień i nie będziesz latać po szkole z rozpuszczonymi włosami  XD -dop.aut.]. Miała na sobie biały, prosty T-shirt, czarne rurki i tego samego koloru buty NB.  Na ręce, zamiast bransoletek, miała trzy czarne gumki do włosów. Jej średniej długości paznokcie były w czarnym kolorze. Na nosie spoczywały również czarne kujonki, a na zębach miała specjalny aparat. Jej piegi dodawał uroku lekko opalonej skórze. Była posiadaczką niebieskich oczu, które otaczały ciemne, gęste rzęsy. Miała długie nogi, które uwydatniały jej urodę. Powoli odeszła w stronę jej trzech koleżanek [uważaj Zofija spełniam twoje marzenia xd -dop.aut.]. Jedna z nich miała skórę w kolorze jasnego błękitu, natomiast jej włosy były niebieskie z granatowymi pasemkami, spięte w wysoki kucyk ze spiczastą grzywką i kosmykami okalającymi twarz (coś na kształt " (|V|) " ). Jej oczy były koloru poziomkowego. Na intensywnie ciemnoróżowej marynarce po prawej stronie był wyszyty znaczek - niebieska, postrzępiona ósemka na sercu. Miała również różową spódnice i sięgające kolan różowo-białe kozaczki na koturnach. Druga to dziewczyna o jasnofioletowej skórze, dwóch fioletowych kucykach z zielonymi pasemkami spiętymi gumkami w srebrne gwiazdy i fioletowych oczach oraz makijażu tego samego koloru. Nosiła zieloną koszulę z ozdobnie postrzępionymi rękawami, kremową bluzkę i trzy ciemnofioletowe bransoletki na każdej ręce. Na biodrach miała pasek w tym samym kolorze, również ze srebrną gwiazdą jako klamra. "Psiapsiółka" Clarie miała na sobie intensywnie ciemnoróżowe spodnie z cekinami bądź ćwiekami oraz ciemnofioletowe botki na obcasie. Jej znaczkiem była fioletowa gwiazda z otworem rezonansowym ze skrzypiec. Ostatnią jej koleżanką, była dziewczyna o długich, kręconych, pomarańczowych włosach z żółtymi pasemkami i grzywką w wersji dwóch pasm okalających twarz. Miała brązową opaskę z ćwiekami w kształcie złotych kolców. Posiadała ciemnoróżowe oczy i pomarańczowy makijaż. Jej skóra była jasnożółta. Miała na sobie bolerko w kolorze jasnofioletowym, oraz kostium w kolorze ciemnofioletowym. Nosiła złoty pasek z diamentem i kolcami. Ubrana była też w jasnofioletowe leginsy z ciemnofioletowymi trójkątami. Jej buty to ciemnofioletowe botki na brązowych obcasach ze złotymi ćwiekami w kształcie kolców ze złotym łańcuszkiem na wysokości kostek. Też miała znaczek. Był to złoty diament z fioletowym kluczem wiolinowym** Każda z dziewczyn miała taki sam naszyjnik - rubinowy kamień na czarnej wstążce.
Pobiegliśmy z chłopakami do naszej sali. Gdy cudem znaleźliśmy klasę, w której miało się odbyć powitanie uczniów trzeciej "b" zawodówki. Wyobraźcie sobie, że szukacie klasy w ogromnym budynku, a pod nogami plączą wam się gimnazjaliści. Nieważne. Jakby ktoś nie wiedział (oczywiście, że nie wiecie. Nie mówiłem wam) mam 18 lat i zaczynam moją edukację od zawodówki. Fajnie nie? Nie miałem tych kartkówek, jedynek i sprawdzianów w gimnazjum. Chodzę z Ashtonem do klasy.*** Z Ashtonem i Elsą, ale jej dzisiaj nie ma. Chyba... Nie widziałem jej dzisiaj.
Dzwonek! Ugh! Dobra. Będzie dobrze. Cała nasza klasa (około dwudziestu osób) weszła do pomieszczenia oznaczonego tabliczką "317". Usiadłem w ostatniej ławce przy oknie i czekałem na nauczyciela. Usłyszałem szuranie krzesła obok. Podniosłem wzrok i zobaczyłem czarnowłosą dziewczynę. Jej włosy były rozpuszczone i sięgały do kolan. Na czoło opadała jej ładna grzywka na bok. Proste włosy odgarnęła na ramiona. Jej głowę zdobiła czarna opaska z małymi, fiołkowymi ćwiekami. Blada cera podkreśliła jej duże, kryształowe oczy i jasne usta. Powieki miała pomalowane ciemnofioletowym cieniem. Oczy otaczały długie i gęste rzęsy. Nosiła czarną sukienkę na grube ramiączka sięgającą do kolan. Na pasie znajdowała się fioletowa wstążka. Na stopach miała czarne baletki. Spojrzała na mnie jakby pytając o zgodę, a ja lekko kiwnąłem głową.
-Jak się nazywasz? -spytałem po kilkusekundowej ciszy.
-Nat.
-Ja Jack. - powiedziałem, ki5edy zobaczyłem, że jej nie zależy na prowadzeniu naszego dialogu.
-Miło. - to był sarkazm? Czy to był sarkazm?!? Jakim prawem?!?!
Chciałem coś powiedzieć, ale do klasy weszła około czterdziestoletnia kobieta. Miała blond włosy do ramion i grzywkę na bok. Niebieskimi oczyma przeszywała każdego ucznia na wylot, a ja się cały spiąłem. Gdy zatrzymała na mnie wzrok, jej wyraz twarzy zmienił się z uśmiechniętego na zdziwiony. Nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, że zawsze ja muszę być tym innym. Nie mogę wejść w tłum, bo zawsze się czymś wyróżniam. Nauczycielka wyszła z klasy rzucając, że zaraz będzie. Przede mną siedziała ciemnoruda dziewczyna.  Kilka kosmyków było koloru zielonego. Włosy sięgały jej mniej, więcej do pasa. Nie widziałem dokładnie, ale miała chyba niebieską bluzę, i czarne leginsy. Dźgnąłem ją lekko w plecy, a ona odwróciła się [Nie no Jack ty to masz logikę. Dziobiesz ją i jesteś zdziwiony, że się odwróciła XD -dop. aut.]. Miała trójkątną twarz i szare oczy z żółtymi plamkami wokół źrenic. Pod niebieską bluzą nosiła zieloną koszulę. Na stopach miała czarne glany.
-Ee... Cześć. Jak się nazywasz?
-Wooow... Ktoś jednak ma język i do mnie mówi. Uznać to za cud?
-To? -zignorowałem jej pytanie
-Eh... Aura.
-Ja jestem Jack i wiesz...-mówiłem, ale mi przeszkodziła
-Ta? Fajnie. Ta informacja odmieniła moje życie. Skończyłeś? Dziękuję. -nie dała mi dojść do słowa
-Czemu ona taka jest? -tym razem zwróciłem się do Nat.
-Ciężko ci zrozumieć, że nikt tu nie jest chętny do poznawania ludzi? Wiesz... w tej klasie są sami pesymiści. Jesteś jedynym optymistą, który i tak potem zmieni się w 'nas'. Więc mogę ci doradzić pewną rzecz. Jak ci się nudzi zajmij się czymś. Nie wiem. Rysuj? Pisz wiersze? Pograj na telefonie? Cokolwiek. U nas w szkole jest zasada: "Niech się dzieje wola Nieba", czyli po twojemu robisz co chcesz.  Masz szczęście, że jesteś nowy.
-Dzięki - mruknąłem.
Resztę lekcji nie odzywałem się do nikogo.
30 minut później
Usłyszałem dzwonek na lekcję. Nauczycielka oczywiście nie przyszła na tamtą lekcję. Zacząłem iść sam pod tę samą salę, w której siedziałem 20 minut temu. Na plecach miałem mój granatowy plecak, który miałem ochotę w tamtym momencie wyrzucić. 'Dlaczego?' zapytacie. A dlatego, że moja nowa znajoma, Natalia (- brązowowłosa istota, którą polubiłem po dwudziestu minutach. Nawet wymieniliśmy się numerami telefonów. Ubrana była w białą bluzę tzw. przez głowę, na której był napis "3 magiczne słowa | Proszę | Dziękuję | ... SPIERDALAJ "  i w żółte, krótkie spodenki. Do tego miała żółte trampki. Wspominała coś o jakiejś Mer. Że nie ma jej dzisiaj w szkole, a obiecała itp. Chodzi do trzeciej gimnazjum. Może jest młodsza, ale lubię ją. Pokazywała mi swoje niektóre szkice. Na prawie każdym było coś związanego z muzyką i fretkami. Nie wiem skąd u niej zamiłowanie do tych zwierząt.) kazała mi iść na tzw. 'teren gimbusów', czyli na ławki na dworze. Żeby tam dojść, trzeba wyjść ze szkoły. Brzmi łatwo, prawda? Ale jednak żeby się tam dostać trzeba dużej cierpliwości. Pod nogami wszędzie są jakieś brudy np. rozlane picie, jakaś kanapka, ketchup, gimnazjaliści... Tych ostatnich akurat nie było. Nie widać było nikogo na korytarzach. Szedłem dalej do wyznaczonego mi celu. Wspiąłem się po schodach, przeszedłem na koniec korytarza, skręciłem w prawo i po lewej zobaczyłem drzwi, do których dążyłem. Zamknięte. Niech to szlag! Poszli beze mnie! Z powrotem zszedłem na dół i wszedłem do łazienki. Zaszyłem się w niej na kolejne 45 minut.
45 minut później
Kolejny dzwonek. Wyszedłem z szatni (po trzech minutach siedzenia w łazience uznałem, że szatnia będzie ciekawszym miejscem) i poszedłem w stronę domu. Najpierw w lewo, potem prosto, w lewo, w prawo, prosto, w lewo, prosto... A teraz? Kurcze! Zgubiłem się. Zacząłem krążyć po starym osiedlu, na którym się teraz znajdowałem. Przystanąłem przy korkowej tablicy, na której poprzyczepiane były kartki z historią tego miejsca. 'Osiedle Burgess' -tylko tyle zdołałem przeczytać, później usłyszałem płacz. Poszedłem w kierunku odgłosu i trafiłem na stary cmentarz [ta i teraz będzie takie przewidywalne, że wszyscy będą wiedzieć o co chodzi zanim przeczytają ;_; -dop.aut.]. Przekroczyłem furtkę i dalej szedłem w stronę odgłosu łkania. Nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, że muszę wiedzieć, co się stało. Zobaczyłem ciemne, blond włosy powiewające na wietrze. Wtedy ona nie zauważając mnie zaczęła śpiewać smutną melodię. Spojrzałem na inskrypcję [sprawdzałam w google XD -dop.aut] osoby, za którą płakała dziewczyna i o mało nie krzyknąłem. Wiedziałem, że umarłem, ale nie wiedziałem, gdzie 'pochowano' moje ciało. Na płycie było napisane 'R.I.P. Jackson Overland ur. 21 marca 1697 r. - zm. 22 grudnia 1715 r.'****
-Przepraszam? -zapytałem niepewnie
-T-tak?- odwróciła się dziewczyna. Miała jasną karnację, duży nos, pełne usta, długie rzęsy i lekko cofniętą brodę. Lampa oświetlająca kilka nagrobków sprawiła, że jej oczy nabrały szarego koloru. Na ręku nosiła dużo bransoletek. Niektóre z nich, to zwykłe gumki do włosów, na innych znajdują się krzyżyki, a jeszcze inne są zwyczajne.
-Znałaś go? - spytałem
-Ehhh... -westchnęła - Tak.
-Kim był dla ciebie? -starałem się przypomnieć skąd może mnie znać.
-Bratem. Nigdy go nie poznałam. Mama opowiadała, że poświęcił się dla Emmy. Utopił się w zimę, bo poszli na łyżwy. Dlatego jej tak nienawidzę.
-Przykro mi- Ej no weźcie! To moja SIOSTRA! Nie wiedziałem co powiedzieć!
-Nie ważne. Cześć. - wyminęła mnie i poszła w stronę bramki
-Jak masz na imię? - zapytałem. No raczej wypadałoby znać imię swojej siostry.
-Mary.
Poszła. Nie wiem co mam myśleć. O niej, o nagrobku. Jak może być moją siostrą?! Przecież umarłem 300 lat temu!
Wyszedłem na drogę i spróbowałem znaleźć dom.
24 minuty później
Byłem w lesie. Zaczęły strzelać błyskawice, a ja czułem, że mam iść w głąb tego miejsca. Natrafiłem na jakiś mały, drewniany domek. Drewniane drzwi, futryny, parapety. Nie było szyb. Wszedłem do środka. W małym korytarzyku stała mała, zgniła szafka wykonana z drewna. Kilka kroków dalej, po lewej stronie było wejście do starej (prawdopodobnie) kuchni. Był tam mały kominek ze złamanych cegieł, drewniana podłoga i jakiś stolik. Na ścianie wisiało kilka drewnianych szafek, a w rogu stała duża drewniana miska. Po drugiej stronie korytarza były drewniane drzwi. Za nimi było jedno łóżko. Znaczy... coś na czym spali ludzie. Na ziemi leżała deska przykryta sianem, na którym był zgniłozielony, podarty kocyk. Zamiast poduszki było też siano owinięte jakimś materiałem wyszytym przy brzegach.  Miałem zamiar wyjść z domu, ale w ostatnim momencie coś przykuło moją uwagę. W zasadzie był to tylko widok zza drzwi, ale nie byle jaki. Kiedy stanąłem bliżej i przetarłem oczy w celu sprawdzenia, czy nie mam zwidów, byłem pewien że muszę coś zrobić. Wokół domku był ogień, który z każdą sekundą rósł i zamykał mnie i domek w coraz ciaśniejszym okręgu. Chyba nie zrozumieliście. OGIEŃ!! 'Wszyscy' bardzo doskonale wiedzą, że tylko ogień jest w stanie mnie zabić. Pobiegłem szybko do 'kuchni', której miałem nadzieję, że znajdę chociaż kropelkę wody. Oczywiście na marne zdały się moje poszukiwania, bo nic nie znalazłem. Chociaż nie. Znalazłem pewną rzecz, która była mi nijak potrzebna, ale przykuła moją uwagę. Był to rysunek, na którym byłem ja, starsza Emma, chłopak z niebieskimi oczami i blond włosami, i jakaś dziewczynka. Pod nami było kolejno napisane: "Jack" (na moim imieniu kiedyś było kilka kropel [chyba] łez i czegoś czerwonego), "Ja", "Lucas'ek", "Nienawidząca mnie od urodzenia - Mary". Mówię wam mało nie padłem na zawał! Teraz przynajmniej wiem skąd znam Luke'a.
-Mamo, mogę iść z Jack'iem na łyżwy? Proszę! - usłyszałem głos Emmy
Siedziałem na podłodze i kamieniem robiłem szlaczki na deskach. Starałem się narysować zamek. Zamek królowej Arendelle. Widziałem go jedynie w wyobraźni z opowiadań mojego ojca. Co miesiąc przyjeżdżał naszym ciemnobrązowym koniem do domu. Jeździł do Norwegii. Na ostatni 'tydzień' miesiąca przyjeżdżał do domu, chociaż i tak był tylko 1 noc. Resztę czasu spędzał w podróży. Był typowym kupcem. Dlaczego noc? To proste. Całe dwa dni spędzał w lesie wycinając drzewa. Wracał jedynie na noc. Dlatego mamy tradycję. Tę jedyną kolację w miesiącu ZAWSZE jemy razem. Dlatego matka nie chce wypuścić mnie i Emm na łyżwy. Ojciec przed chwilą poszedł do lasu, ale i tak byśmy nie zdążyli wrócić na kolację. Jej 'przyjaciele' (którzy tak na marginesie bardziej lubią mnie) chcą pojeździć na łyżwach, a wiedzą, że Emm ma mnie. Dlatego ich matki puszczają tylko kiedy idę ja, a Emm jest naiwna i tego nie widzi. Po prostu ją wykorzystują. Kiedyś  jej to powiem. 
-Emma, słonko. Mówię ci, że Jack jest zajęty. Ja też. Nie możecie.
Znowu wam o czymś nie wspomniałem? Tak. Nie wspomniałem wam co robię w zamkniętej sypialni. Pilnuję brata. Ma niecały rok. Sam zresztą nie wiem ile dokładnie. Ma piękne niebieskie oczy . Jak tylko na patrzę na jego oczy, widzę  ocean. Ma niewielkie blond włoski. Kiedy się uśmiecha (uwierzcie, robi to nawet przez sen), można zauważyć jego malutkie dołeczki w policzkach. 
-Mamo proszę! Lucas'ek śpi. Nie zrobi ci problemu. Za chwilkę wrócimy. Przecież wiesz, że jeziorko jest niedaleko. - Nie powiedziałem wam, że ma na imię Lucas? Znowu 'ups?'. Nie wiem, czemu Emm zawsze mówi na niego 'Lucas'ek'.
-Eh... -westchnęła matka - Ale macie wrócić przed zachodem.
-Dzięki! Kocham cię!
W tym momencie do sypialni wpadła uśmiechnięta Emm.
-Jack, chodź na łyżwy! -uśmiechnąłem się
-Czekaj zaniosę Lucas'a mamie.
-Lucas'ka! - poprawiła mnie. Eh... ten jej 'dziecięcy' język. 
-Cokolwiek. - mruknąłem
-Uważajcie na siebie. -powiedziała na odchodne matka.
Szliśmy w ciszy. Śnieg przyjemnie skrzypiał pod moimi stopami. Nie miałem na sobie butów. Z dwóch powodów. Po pierwsze: nie było nas stać, a po drugie: nigdy nie było mi zimno w stopy. Jakieś nerwy w moich nogach zostały uszkodzone i nie czułem nic. Tylko potrafiłem ruszać stopami. Dlatego wszystkie buty podarowane 'dla mnie' dawaliśmy Emm, albo zostawialiśmy dla Lucas'a. Ja nie chciałem ich zniszczyć. No bo po co mi one. Spojrzałem na uśmiechniętą Emmę, która już biegła w stronę jeziorka. Usiadła przy brzegu i zaczęła ściągać buty. Rzuciłem w jej stronę za duże łyżwy, które miały być dla mnie, ale ja nigdy ich na stopach nie miałem. Weszliśmy na lodowisko. Emma była bardzo dobrą łyżwiarką. Zaczęła kręcić piruety, a ja odpychałem się nogami do przodu. 
-Jack! -usłyszałem jej niepewny krzyk trochę pomieszany z pytaniem i strachem. Dużo strachu. Odwróciłem się w jej stronę i spojrzałem na lód pod jej nogami. Kruszył się. Jack, musisz SZYBKO coś wymyślić- powiedziałem do siebie. Chwyciłem kijek, którego przed chwilą tu nie było. 
-Pobawmy się w hopsanki. 
-Hopsanki? 
-Tak. Skaczesz na trzy. Raz.... Dwa..... Trzy! *****- chwyciłem kijkiem wokół jej talii i przeciągnąłem ją na swoją stronę. Spojrzałem na uśmiechniętą Emm. Wiedziałem co się teraz stanie. Domyślałem się. Ojciec mi opowiadał jak jego kolega też się poświęcił dla kogoś innego. Ale starałem się udawać, że wszystko jest dobrze. Uśmiechnąłem się. Może się uda? Wstałem i poczułem, jak lód się kruszy. Czyli to koniec... Spojrzałem jeszcze raz w jej stronę. Szepnąłem ciche "Kocham cię". Po chwili poczułem chłód. Zimno. Zimno i ciemno. Słyszałem tylko, jak moja siostra woła moje imię. Poświęciłem się to złe określenie. Uratowałem ją. Uratowałem jej życie. Uratowałem moją siostrzyczkę.
Usłyszałem huk. Poczułem ból. Zamknąłem na chwilę powieki, ale zaraz je otworzyłem. Nie mogę się poddać! Muszę walczyć! Skoro Lucas i Mary żyją, musi żyć Emm. Muszę jej wszystko wyjaśnić. Muszę jej powiedzieć, że to nie jej wina. Ale żeby to zrobić pewnie będę musiał porozmawiać z Lucas'em i Mary. Cały dom był w płomieniach. Na mnie leżał kawał potężnej ściany. Spojrzałem na rysunek, który ciągle miałem w rękach...
-----------------------------------
Tym akcentem kończymy długi rozdział, ZIEMNIOCZKI. Hehe. Chciałam coś dopisać, ale nie. Chcę was potrzymać w niepewności. Od razu mówię. NIKT nie uratuje Jack'a. Może umrze? Hm? I będzie miał dwie moce? Jak myślicie?
O już wiem dlaczego skończyłam w tym momencie! Żebyście nie mogli mnie zabić, bo nie napiszę kolejnego ^^
Tutaj podam BARDZO WAŻNE INFO! UWAGA! ZAWIESZAM BLOGA! Nie wiem do kiedy -,-
Nie będę przepraszać. ALE jak chcecie się zdenerwować jeszcze bardziej, to polecam przeczytać do końca. To teraz przeproszę, bo już na pewno mnie zabijecie -,- [R.I.P. Julia] Postawmy znicz [*].

"746-755-864 Zadzwonisz?"*  przypadkowe cyfry. Proszę nie dzwonić bo mama na mnie nakrzyczy X'D Nie no.... Naprawdę naciskałam byle co

 "Jedna z nich miała skórę w kolorze jasnego błękitu, natomiast jej włosy były niebieskie z granatowymi pasemkami, spięte w wysoki kucyk ze spiczastą grzywką i kosmykami okalającymi twarz (coś na kształt " (|V|) " ). Jej oczy były koloru poziomkowego. Na intensywnie ciemnoróżowej marynarce po prawej stronie był wyszyty znaczek - niebieska, postrzępiona ósemka na sercu. Miała również różową spódnice i sięgające kolan różowo-białe kozaczki na koturnach. Druga to dziewczyna o jasnofioletowej skórze, dwóch fioletowych kucykach z zielonymi pasemkami spiętymi gumkami w srebrne gwiazdy i fioletowych oczach oraz makijażu tego samego koloru. Nosiła zieloną koszulę z ozdobnie postrzępionymi rękawami, kremową bluzkę i trzy ciemnofioletowe bransoletki na każdej ręce. Na biodrach miała pasek w tym samym kolorze, również ze srebrną gwiazdą jako klamra. "Psiapsiółka" Clarie miała na sobie intensywnie ciemnoróżowe spodnie z cekinami bądź ćwiekami oraz ciemnofioletowe botki na obcasie. Jej znaczkiem była fioletowa gwiazda z otworem rezonansowym ze skrzypiec. Ostatnią jej koleżanką, była dziewczyna o długich, kręconych, pomarańczowych włosach z żółtymi pasemkami i grzywką w wersji dwóch pasm okalających twarz. Miała brązową opaskę z ćwiekami w kształcie złotych kolców. Posiadała ciemnoróżowe oczy i pomarańczowy makijaż. Jej skóra była jasnożółta. Miała na sobie bolerko w kolorze jasnofioletowym, oraz kostium w kolorze ciemnofioletowym. Nosiła złoty pasek z diamentem i kolcami. Ubrana była też w jasnofioletowe leginsy z ciemnofioletowymi trójkątami. Jej buty to ciemnofioletowe botki na brązowych obcasach ze złotymi ćwiekami w kształcie kolców ze złotym łańcuszkiem na wysokości kostek. Też miała znaczek. Był to złoty diament z fioletowym kluczem wiolinowym" ** Korzystałam ze stronki internetowej, bo ja za bardzo nie umiałam ich opisać. Niektóre słowa są moje, ale jest więcej z tej stronki XD


"Chodzę z Ashtonem do klasy."*** Zmieniłam im wiek, żeby mi się zgadzało, że Jack jest starszy od Luke'a. Po prostu są młodsi. PS. Chodzi o chłopaków z 5 Seconds Of Summer


"R.I.P. Jackson Overland ur. 21 marca 1697 r. - zm. 22 grudnia 1715 r." **** Nie wiem kiedy on się urodził i umarł. Obliczyłam mniej więcej jak to powinno być i tak zostało.

"-Jack! -usłyszałem jej niepewny krzyk trochę pomieszany z pytaniem i strachem. Dużo strachu. Odwróciłem się w jej stronę i spojrzałem na lód pod jej nogami. Kruszył się. Jack, musisz SZYBKO coś wymyślić- powiedziałem do siebie. Chwyciłem kijek, którego przed chwilą tu nie było. 
-Pobawmy się w hopsanki. 
-Hopsanki? 
-Tak. Skaczesz na trzy. Raz.... Dwa..... Trzy!"  ***** Scenka z filmu, tak jak ją zapamiętałam. Nie musi być identyczna.

Teraz wykonanie kary od Ireth:


Nie wiem czy ci o to chodziło, ale jest X'D

Dodam inne rysunki przy okazji XD.  Zofijek pewnie widział albo i nie, bo nieobecny na snapie. Oj nieładnie X'D





Dodam jeszcze ...
LA z bloga Zofija. Linku chyba podawać nie muszę.
No to tylko pytanie nr 6, bo dla niego napisałam komentarz ^^
6.czy często płaczesz gdy czytasz jakieś opowiadania?  Na jakim opowiadaniu najbardziej płakałaś?

Ostatnio coraz częściej -,-. No to było fanfiction o Irwinie. To takie jedno z ostatnich. No i to raczej książka niż opowiadanie, bo po 1. jest na wattpadzie, a wszyscy wiedzą, że tam są książki, a po 2. autorka wydała tą książkę w wersji książkowej [WTF??! ~Jack] Eeee... papierowej X'D. No jak ktoś chciałby linka (bo nie wiem, czy ktoś chce) to piszcie w komentarzach, to napiszę w odpowiedzi u pierwszej osoby, która zechce przeczytać. Od razu ostrzegam trochę tego jest. I nie żałuję, że zarwałam te kilka nocy X'D I całe dnie. I wszyscy do mnie "Julka! Przestań to czytać! Ciągle w tym telefonie siedzisz!"
Jak komuś się nudzi, to polecę X'D. Nie trzeba słuchać 'sosów' żeby wiedzieć o co chodzi. No więc ... ten hehe.... 

Od razu informuję, że NACIĄGNĘŁAM ZASADY. Ale tylko naciągnęłam. No bo Zofij dostał nominacje ode mnie, ale NIE TYLKO. Więc to jedno pytanko się nie liczy. XD
A i dziękuję. Dowiedziałam się, że jestem debilem -,- No ale jak są krótkie pytania, to nie opłaca się kopiować! Bym musiała klikać te wszystkie znaczki i wgl. A to jest BARDZO MĘCZĄCE!

Btw. dziękuję za 3600 wyświetleń! Tylko oczywiście jak to ja doceniam wszystko po stracie. I tak jak dodawałam (w miarę) regularnie rozdziały, tak miałam około 120 wyświetleń dziennie. No a teraz.... jest mniej ... dużo mniej. No ale was nie obwiniam. Sama sobie zasłużyłam na taki los. No, ale obiecuję poprawę ^^. DZIĘKUJĘ! Kiedyś jarałam się 200 wyświetleniami tak szczerze X'D 

Nadszedł czas na informację, która was zdenerwuje. Od razu przepraszam, ale... żartowałam. XD
Od zawsze jestem znana z robienia bezsensownych kawałów. No i każdy za każdym razem się nabiera, a że ja lubię denerwować ludzi, to znowu zrobiłam kawał. I nie mówcie, że nie ma 1 kwietnia. Bo jak to powiedział Julian "Głupie pingwiny, przecież zawsze gdzieś na świecie jest 1 kwietnia. [...] Oczywiście, że wiem jak działa kalendarz! Na górze róże oraz obrazki z pięknym mną. Na dole przypadkowe cyferki." No więc.... X'D  Na razie możecie być pewni że was nie opuszczę.

Piszcie, co sądzicie o rozdziale, bo naprawdę długo przy nim siedziałam (pomijając to, że 3-4 godziny poświęciłam na 'od autorki' -,- )
Ten uczuć kiedy ty o czymś zapominasz, a nie wiesz o czym -,-
O już wiem! Jakby ktoś nie czytał komentarzy z poprzedniego posta i nie wie kto kim jest. Nie będzie po kolei -_-
Olka PL > Ola, sprzedawczyni ze sklepu
Lexy > Natalia, osóbka z trzeciej gimnazjum
Aria Elsa Sparkle > Clarie, przyjaciółka syrenek, fejm szkoły, fanka 'sosów' (sorka, ale tylko ty mi z charakteru pasowałaś)
Ireth Tinuviel > Aura, siedzi przed Jack'iem
Cami > Natasha, Nat, siedzi z Jack'iem
Love Lullaby > Mary, siostra Jack'a, spotykają się na cmentarzu (dla przypomnienia XD), wywołała burzę z nadmiaru emocji.
Snowmoon > ja XD, (no jak mogło mnie zabraknąć? XD) nie byłam opisana jako postać, ale pojawiłam się. To ja śpiewałam 'Who am I?' razem z pewną, ukochaną osóbką (co z tego, że jest starsza ode mnie i będzie chodziła z Lexy do klasy?) Później będzie opis mnie i tej osóbki (nie ma jej komentarza, bo pisała do mnie na fb)

Więcej postaci powinno się pojawić, już w dniu, w którym wstawiłam ten rozdział. Mam jeszcze trochę czasu.

Jak ktoś uważnie czyta komentarze, to wie, że Zofijek dał mi wyzwanie. No i jak teraz to piszę, to jest 17 listopada, ale wstawię to... w zasadzie teraz XD
No ale heloł, bez przyczyny bym o tym nie pisała! No. Spokój na sali!
Zofijku! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! (tak na marginesie nie umiem składać życzeń)

________¤__¤__ ¤__¤
________▌__▌__▌__▌
_______▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓
_______ஜஜஜஜஜஜஜ
_______▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓
_____▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒
_____ஜஜஜஜஜஜஜஜஜஜ
_____▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒
_▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓
_ஜஜஜஜஜஜஜஜஜஜஜஜஜ
_▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓
_███████████████████
________████████
________████████
____███████████████


Sto lat!  


Ratujcie! ~Jack
Nie. ~Snowmoon

Teraz czas na tą krótką historyjkę o Holly
Nie wiem czy ma być  śmieszna, ale postaram się 
Nie wyjdzie mi :') 
Historia nie jest związana z opowiadaniem.
Niektóre imiona są prawdziwe, bo nie umiem wymyślać. Wszystkie śmieszne sytuacje, też są prawdzie. Niektórych nie przeżyłam, ale pewna osoba tak. Holly będzie tak jakby z mojej perspektywy, tylko zmieniona postać.

Jestem Holly. Mam 18 lat. Właśnie się obudziłam. Wstałam. Wykonałam poranną toaletę. Rozczesałam moje czarne, lekko falowane włosy. Wpięłam w nie czarną kokardę. Nałożyłam na siebie białą bluzkę, czarny krawat, biały kardigan i spódniczkę tego samego koloru. Zjadłam wczorajsze kanapki i nałożyłam buty na wysokim koturnie. Umyłam zęby. Rzęsy potraktowałam tuszem przez co wyglądały na długie i grube. Na obie ręce nałożyłam opaski, na których był pędzel, który malował nutkę. Była na farbie innego koloru. Nigdy jakoś specjalnie nie przyglądałam się mojej opasce. Była, bo taki był regulamin naszej szkoły. Wyszłam z domu i poszłam do szkoły. Przed budynkiem spotkałam moje przyjaciółki Halley i Hariett. Ta pierwsza to blondynka z lekko postrzępionymi włosami. Miała na sobie prostą sukienkę z rękawami na ramionach. Pod nimi miała podobne opaski do moich, ale miała inny obrazek - błyskawica, która dawała fale. Pod nią był jakiś roztrzaskany przedmiot. Miała jeszcze jakieś nutki i gwiazdki. Halley miała długie włosy, które najpierw spięła w wysokiego kucyka, a potem co kilkanaście centymetrów nakładała kolejne gumki na włosy. Niektóre kosmyki 'wychodziły' na jej twarz. Druga przyjaciółka miała ciemne włosy spięte w kucyka. Miała ładną grzywkę ściętą na prosto. Pomalowała usta ciemno-różową pomadką, a oczy czarnym eyelinerem. Ubrała się w czarną bluzkę i białą spódniczkę. Pod rękawami bluzki, też miała te opaski. Jej 'znaczek' przedstawiał trzy świecące gwiazdki, z czego dwie mniejsze miały w sobie ósemkę i błyskawicę. Pod nimi był pędzelek do nanoszenia różu na policzki. Wszystkie miałyśmy buty na koturnach, które różniły się tylko szczegółami i zielone oczy. (wiem u Zofijka były bez oczu, ale u mnie są w 'naszym' świecie -dop.aut.) 
-Hej dziewczyny. -zamknęłam je w uścisku.
-Hej. -powiedziały niemal równocześnie. 
Poszłyśmy do szafek po książki. Wyjęłyśmy rzeczy potrzebne do języka angielskiego i schowałyśmy do toreb, które każda z nas miała w swojej szafce. 
-Ciekawe co dzisiaj wymyśli Dominik. - zagadała Har. Dominik nie chodził z nami do klasy. Miałyśmy z nim tylko razem angielski. 
-Mnie bardziej ciekawi, czy nauczycielka się wkurzy. Jeszcze nigdy mu to się nie udało. - powiedziałam
-Holly i tak wiemy, że on ci się podoba. - wtrąciła Hall
-Właśnie! - dodała druga
-Ehhh.... Dziewczyny. Ile cholernych razy mam wam cholernie długo tłumaczyć, że chodzimy do cholernej trzeciej klasy i jakby mi się podobał, to bym mu to powiedziała. A przynajmniej wam. Rozumiecie, czy mam wytłumaczyć cholerny, drugi raz? -powiedziałam spokojnie, ale i tak nie miały racji. Nie mogłam się wściekać, bo to by tylko utwierdziło je w tym bezsensownym przekonaniu. Poza tym 'cholera' to zdecydowanie ulubione słowo.
Zadzwonił dzwonek. Weszłyśmy do klasy i usiadłyśmy na miejscach, które zazwyczaj zajmujemy. Hariett i Halley siedziały razem na tylnej ławce przy oknie, a ja przed nimi. Siedzę z Amelią. Po kilku minutach i dyskusji Dominika i pani Marty, która nienawidzi, gdy gadamy na lekcjach i od razu jak usiądziemy mówi "Nie radzę wam się odzywać" skończyliśmy przypominać sobie słówka z książki potrzebne do kolejnego zadania. Swoją drogą i tak nigdy nikomu nie postawiła obiecanej jedynki. Dominik rozmawiał ze swoimi kolegami, a ja rozwiązywałam zadanie. Nie słyszałam o czym mówili, ale usłyszałam jedno słowo, które wszystko zaczęło. 'Down'.
- Nie powinieneś tak mówić, Dominik. - pani chyba usłyszała. Ja oderwałam się natychmiast od zadania i czekałam na rozwój sytuacji. Zresztą jak wszyscy. Ich 'rozmowy' są raczej... śmieszne. -Nie śmiej się z choroby.
-To down, to choroba?!?!  - udawał zdziwionego
-A ty myślałeś, że co? 
-Zespół - powiedział bez zastanowienia. Wszyscy zaczęli się śmiać. Na angielskim nic już ciekawego się nie działo. Po dzwonku, z dziewczynami poszłyśmy do szafek, gdzie miałyśmy zostawić książki. Dzisiaj mieliśmy iść do Kościoła po drugiej stronie ulicy. Po Mszy drugi Dominik (z naszej klasy) zagadał do Halley. Nie słyszałam o czym rozmawiali. Wczoraj we dwie rozmawiałyśmy, że podejrzewa kogoś o to, że jest czyimś crush'em, a ja zgadywałam kogo. Oczywiście mi się nie udało.W szkole do niej zagadałam. 
-Halley musimy porozmawiać. Na osobności. 
-Okey. - powiedziałam jej o moich przypuszczeniach. 
-Weź, wyjdź. W ogóle, nie, wyjdź. Jak ty mogłaś pomyśleć o takim czymś?
- O co chodzi? -zapytała Hariett. No tak, jej nie było.
-Podejrzewam, że Halley jest czyimś crush'em. - odpowiedziałam
-Czyim? -dopytywała
-Ta głupia istota podejrzewa, że jestem crush'em Grubego. 
Potem całą przerwę wybierałam dla Hall chłopaków, na ewentualnego "menrza". Hariett za to ciągle przeglądała 'fejsbuki'. Gdy zabrzmiał dzwonek popędziłyśmy w stronę szafek. Szybko wzięłyśmy niemiecki i pobiegłyśmy do klasy. Nasza pani od 'niemca' nienawidzi, gdy coś, lub ktoś opóźnia jej lekcje. Na szczęście zdążyłyśmy przed nauczycielką. Na lekcji było nudno. Robiliśmy zadania. Szturchnęła mnie Her, która siedziała obok mnie (mieliśmy tę lekcję w sali językowej).
-Patrz na Płachola. - spojrzałam na niego i zobaczyłam, że maluje sobie coś mazakiem na twarzy. Potem gwałtownie wstał, podniósł rękę na wysokości skroni, wyprostował dwa palce i krzyknął
-Haj Hitla! - wszyscy się zaśmialiśmy. Zauważyłam u niego wąsy 'na Hitlera'. Pani się odezwała
-Ty naprawdę myślisz, że to było śmieszne?
-No chyba... tak.
Po dzwonku znów poszłam z dziewczynami do szafek i zamieniłyśmy książki na matematykę. Nie tak, że nie rozmawiałyśmy. Po prostu nie ma po co tego opisywać. Na lekcji siedziałam z Magdą. Siedziałyśmy na ostatniej ławce, tylko w środkowym rzędzie. Her i Hall siedziały tam gdzie zawsze, a Amelka usiadła z Padlinką (Pauliną). Dziewczyny rozmawiały ze sobą, a jako, że ja jestem dobra z matematyki, to strasznie się nudziłam. Magda opowiadała mi o swoim bracie i w kółko o tym samym. Jakim to on nie jest wspaniałym informatykiem. Jednym słowem - zanudzała. Co jakiś czas tylko przytakiwałam. Dziewczyny dalej rozmawiały. 
-Paulina, przestańcie rozmawiać. - powiedziała 'Owca'-
-Ale to proszę pani Hariett się odwraca. - cała klasa się śmiała z Padlinki, a ja, żeby zabić nudy odwróciłam się do ściany.
-Cześć Padlinka. Co robisz? - powiedziałam do tablicy korowej. Jakby ktoś nie zrozumiał o co chodzi - Hariett siedziała na ostatniej ławce, ZA NIĄ ściana, a PRZED NIĄ Paulina. 
Po matematyce jeden z chłopaków wypożyczył książkę. 
-Ej! Musicie to wypożyczyć! Tu są gołe baby! - krzyknął do chłopaków. A, że akurat przechodziłyśmy z dziewczynami obok....
-I tak nie poruchasz. - powiedziałam spokojnie i poszłyśmy dalej. Słyszałam jeszcze śmiechy jego kolegów. 
Z reszty lekcji uciekłyśmy i poszłyśmy na lody. Ja kupiłam sobie śmietankowego "Big-Milka" za 1,50 zł, Hariett "Solo" za 2,20 zł, a Halley "Świderka" za 1 zł.
Wyszłyśmy ze sklepu i usiadłyśmy na ławce. 
-Wiecie co?? - zapytała Hall - Może uważacie, że jak jem najtańsze lody, to jestem gorsza, ale nie macie racji. Może faktycznie jem najtańsze, ale robię najlepsze. I wie.... - z Hariett zaczęłyśmy się śmiać jak głupie. Hall po kilku sekundach zrobiła się czerwona, ale zaczęła się śmiać z nami. - Nie o to mi chodziło! Robię lody.... -nasz śmiech stał się głośniejszy i bardziej ... wesoły? - Głodnemu chleb na myśli. - mruknęła pod nosem, a my się już trochę uspokoiłyśmy. Potem pożegnałyśmy się i każda poszła do swojego domu. 
To był zwykły dzień w naszej szkole.

Kóniec.
Jeśli chcecie widzieć dziewczyny na 'obrazku' wejdźcie o tu >>> Pod rozdziałem są rysunki <<< X'D Lepszej nazwy nie było XD
To tyle. Piszcie co sądzicie o tej historyjce o rozdziale. Nie zapomnijcie napisać, czy chcecie tytuł tej książki. Do kolejnego ZIEMNIOCZKI. Miejcie nadzieję, że będzie niedługo ^^
Pozdrawiam ~Snowmoon

PS. Piszcie co sądzicie o tym poście! Naprawdę włożyłam tu dużo pracy. Liczę na długie komentarze XD Możecie opisywać szczegółowo każdą linijkę. Ma być długi XD
PS2. Jeszcze raz przepraszam, że nie wstawiałam tak długo rozdziału. Wybaczycie mi ZIEMNIOCZKI?
  
ZIEMNIOCZKI no.... Nie gniewajcie się *robi słodkie oczka*